Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Szaleńcze „rozrywki”

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Człowiek jako istota rozumna potrafi zachwycać swoją mądrością, ale niestety – bywa i tak, że umie też szokować absolutnym brakiem rozsądku i elementarnej wyobraźni. O śmiercionośnych właściwościach wszelkich militarnych gadżetów, stanowiących nie tylko groźną pozostałość po ostatniej wojnie, ale także będących swoistą pamiątką pobytu na terenie naszego powiatu bratnich niegdyś wojsk sowieckich - wie zapewne niemal każdy, w miarę rozwinięty umysłowo nastolatek!
Szaleńcze „rozrywki”

Szaleńcze „rozrywki”
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Szaleńcze „rozrywki”
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Szaleńcze „rozrywki”
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Cóż więc można sądzić o ludziach w pełni dojrzałych, skądinąd jakoby świadomych, że ich całe dłonie ze wszystkimi chwytnymi dodatkami, dwie ręce i tyleż nóg – oraz, co najważniejsze, jedna nie strącona póki co z karku podmuchem eksplozji głowa - to wcale nie za dużo elementów ciała każdego normalnego człowieka. A jednak postępowanie niektórych „rozrywkowych” osób zdaje się świadczyć, iż bardzo przeszkadza im nadmiar palców, irytuje całość własnych ramion i brzuchów – czy wreszcie uważają za zbędną obecność umieszczonej na osobistej szyi łepetyny. Bo jak inaczej rozumieć postępowanie dorosłego rolnika, który z artyleryjskiego naboju średniej wielkości zrobił sobie „śliczny palik”, do którego przywiązywał przez lata krowę, nieświadomą zagrożenia śmiercią, czającą się w trakcie każdego wyprowadzania biednego bydlęcia na pastwisko? O prawdziwym cudzie, czyli fakcie, że wbijany w lichą murawę ów wojenny „trzpień” nie wybuchł w trakcie grzmocenia olbrzymim kamolem w okolice spłonki - już niegdyś pisano…

Kilkanaście lat temu wydarzyła się sytuacja, której przebieg wyglądał jak wytwór chorej wyobraźni. Oto na oddalonym od granicy zabudowań polu, leżącym tylko kilka kilometrów od Bolesławca, stała drewniana, mocno sterana minionym czasem stodoła. Za jej próchniejącymi ścianami widniały resztki okopów i wyrwanych wybuchami lejów. W trakcie orki z pobliskiego zagonu pewnego dnia wydobyto okrągły magazynek od 7,62 mm rkm-u DP rosyjskiego konstruktora Wasilija A. Diektiarowa. Blacha „talerza” była mocno skorodowana, ale jak się później okazało - wewnątrz zawierała komplet naboi. Znalezisko pozostawiono przy miedzy, gdzie dopadło go kilku dorastających zwolenników mocnych wrażeń. Oczywiście uznali oni, że najlepszym sposobem ich przeżycia będzie wwalenie „zmagazynowanej” amunicji do ogniska. By jednak „ubawu” nie przerwała interwencja bardziej przytomnych ludzi, postanowiono rozniecić ogień w jednym z większych dołów. I najprawdopodobniej właśnie wybór owego wgłębienia zapobiegł prawdziwej tragedii.

Oto bowiem płomień trawił już kilkanaście minut ułożony stos, na którego szczycie tkwiła wypełniona patronami „puszka” - a wybuchu jak nie było, tak nie było. Zniecierpliwieni oczekiwaniem „rozrywkowicze” w pewnym momencie chcieli sprawdzić, dlaczego ich „mina” zawiodła. Pozostało w nich tyle rozsądku, że nie podeszli do krawędzi leja, lecz podczołgali się w jego stronę. Dostrzegając niknącą żałośnie smugę dymu z dogasającego – jak sądzili – ogniska, zamierzali w końcu wstać. W tym momencie rozpoczęła się gęsta palba. O szczytową ścianę stodoły, stojącej kilka metrów dalej, uderzyły odłamki rozerwanych łusek. „Strzelanina”, przypominająca prawdziwe odgłosy frontu, szybko ucichła. Wystraszeni nie na żarty sprawcy zamieszania długo jednak nie wiedzieli, czy powinni dalej leżeć, czy też natychmiast wiać, gdzie pieprz rośnie. Na szczęście tym razem cała ta bezmyślna zabawa nie spowodowała żadnych bolesnych konsekwencji. Podobno od tej pory młodzieńcy omijali z daleka wszelki militarny złom. Tak przynajmniej twierdził relacjonujący igraszki sprzed lat jeden z inicjatorów „zabawy”.

„Pomysłowością” nie zgrzeszył z kolei inny gospodarz, który znalazł lekko tylko pokrytą plamkami rdzy lufę „mauzera”, ale za to z solidnie „zaspawaną” korozją komorą zamkową, zaryglowaną zamkiem. Stukanie młotkiem w jego dźwignię nie pomagało. Chłop-racjonalizator doszedł więc do wniosku, że płomień kowalskiego paleniska wyżarzy efekt pobytu broni w niesprzyjających warunkach. Rzeczywiście, po pewnym czasie rozgrzany trzon zamkowy „puścił” i wtedy po odryglowaniu okazało się, że na właściwym miejscu tkwił doskonale zakonserwowany nabój. Można tylko sobie wyobrazić, jaki mógł być finał tak „zmyślnego” usuwania rdzy, gdyby nastąpiło odpalenie załadowanego „mauzera”, a na linii ognia znalazł się w tym momencie choćby brzuch domorosłego „rusznikarza”. Bowiem sam przewód lufy przetrwał w niemal idealnym stanie... Niestety, większość kontaktów z „zardzewiałą śmiercią” nie jest tak łagodna, a lista ludzi, ciężko okaleczonych bądź pozbawionych życia spóźnionymi efektami wybuchów wojennych i powojennych gadżetów – ciągle się wydłuża. A to z pewnością nie jest zabawne…


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl